piątek, 4 kwietnia 2014

"Mokra robota" - pierwszy etap Projektu Samo-Się

Baardzo się cieszymy, że bierzemy udział w tej edycji Projektu Samo-Się. W sumie to zmotywowało mnie do założenia w końcu bloga...

Pierwszy etap drugiej edycji projektu odbywa się pod hasłem Mokra robota.

Dłuugo, naprawdę długo szukałam najodpowiedniejszej zabawy z wodą dla nas...

A gdyby tak.... hmmm... no doooobra....

"Nie baw się jedzeniem" powtarzano mi, gdy byłam małą dziewczynką, gdy siedziałam i siedziałam nad zimnym już kotletem i bawiłam się, że widelec ma "kotletową fryzurę"...

a co jeśli przez to powiedzmy "bawienie się" jedzeniem dziecko nie będzie niejadkiem i nauczy się samodzielnie jeść? brzmi nieźle.

Metodą BLW zachwyciłam się jeszcze w ciąży... Wielka więc była moja radość, gdy 6-miesięczna Hania z maniakalną miną samodzielnie zaczęła pochłaniać słupki warzyw. Brokuły. Tak, zdecydowanie ulubione. Stopniowo poszerzaliśmy Hani jadłospis. Dobrze ( no może nie świetnie ) radzi sobie z sypką kaszą. Uwielbiam przypatrywać się jak kombinuje, żeby nabrać kaszę do rączki... Całkowicie pochłania ją to zajęcie - jest więc czas na ogarnięcie kuchni... No właśnie... dochodzimy do punktu drażliwego... a jest nim - syf. Warzywa - ok, owoce - ok, makaron - ok, pieczywo - ok idzie przeżyć ten bałagan jaki robi się podczas samodzielnego jedzenia... długo nie mogłam się jednak przełamać, żeby pozwolić jej samodzielnie jeść coś płynnego...

a więc zaczynamy - Mokra ( i brudna) robota

Zaczęło się całkiem niewinnie...
postawiłam przed Hanią miseczkę z jej ulubioną kaszą... Nie trzeba było długo czekać by malutka łapka wylądowała w misce. Krótka dezorientacja - "ej, mama nie wyciera mi rączki??" Rączka powędrowała więc do buzi. I znów... i znów... och, jaka byłam z niej dumna :)

Po kilku "rękach", gdy pierwszy głód został zaspokojony przyszedł czas na badanie. na mieszanie. na moczenie rękawa. na szybkie wyjmowanie ręki i wyrzucanie kaszki, na smarowanie blatu. na wsmarowywanie kaszki w dłonie, na polerowanie krzesełka, na drapanie sie pogłowie...

ale najważniejsze, że jest radość i poznanie nowych konsystencji...


oj było mokro... mokro i brudno...
a potem nie pozostało już nic innego jak tylko zabrać się za mokrą robotę w wannie, ale to już zupełnie inna historia... bez aparatu :)


a Wy co myślicie o metodzie BLW?


2 komentarze:

  1. My robimy metodę mieszaną bo sztućce też są ważne.
    A mokra robota wspaniała :) Mój uwielbia sprawdzać w ten sposób zupki które mają całe warzywa :)

    OdpowiedzUsuń