niedziela, 6 kwietnia 2014

Pewna kwoka...

"Proszę Pana pewna kwoka traktowała świat z wysoka

i mówiła z przekonaniem
- Grunt to dobre wychowanie!


Zaprosiła raz więc gości by nauczyć ich grzeczności (....)" Jan Brzechwa


Taka oto wiosenna kwoka powstała ostatnio. Miała być ozdobą na Wielkanoc, ale póki co robi za gryzak... no cóż...



piątek, 4 kwietnia 2014

"Mokra robota" - pierwszy etap Projektu Samo-Się

Baardzo się cieszymy, że bierzemy udział w tej edycji Projektu Samo-Się. W sumie to zmotywowało mnie do założenia w końcu bloga...

Pierwszy etap drugiej edycji projektu odbywa się pod hasłem Mokra robota.

Dłuugo, naprawdę długo szukałam najodpowiedniejszej zabawy z wodą dla nas...

A gdyby tak.... hmmm... no doooobra....

"Nie baw się jedzeniem" powtarzano mi, gdy byłam małą dziewczynką, gdy siedziałam i siedziałam nad zimnym już kotletem i bawiłam się, że widelec ma "kotletową fryzurę"...

a co jeśli przez to powiedzmy "bawienie się" jedzeniem dziecko nie będzie niejadkiem i nauczy się samodzielnie jeść? brzmi nieźle.

Metodą BLW zachwyciłam się jeszcze w ciąży... Wielka więc była moja radość, gdy 6-miesięczna Hania z maniakalną miną samodzielnie zaczęła pochłaniać słupki warzyw. Brokuły. Tak, zdecydowanie ulubione. Stopniowo poszerzaliśmy Hani jadłospis. Dobrze ( no może nie świetnie ) radzi sobie z sypką kaszą. Uwielbiam przypatrywać się jak kombinuje, żeby nabrać kaszę do rączki... Całkowicie pochłania ją to zajęcie - jest więc czas na ogarnięcie kuchni... No właśnie... dochodzimy do punktu drażliwego... a jest nim - syf. Warzywa - ok, owoce - ok, makaron - ok, pieczywo - ok idzie przeżyć ten bałagan jaki robi się podczas samodzielnego jedzenia... długo nie mogłam się jednak przełamać, żeby pozwolić jej samodzielnie jeść coś płynnego...

a więc zaczynamy - Mokra ( i brudna) robota

Zaczęło się całkiem niewinnie...
postawiłam przed Hanią miseczkę z jej ulubioną kaszą... Nie trzeba było długo czekać by malutka łapka wylądowała w misce. Krótka dezorientacja - "ej, mama nie wyciera mi rączki??" Rączka powędrowała więc do buzi. I znów... i znów... och, jaka byłam z niej dumna :)

Po kilku "rękach", gdy pierwszy głód został zaspokojony przyszedł czas na badanie. na mieszanie. na moczenie rękawa. na szybkie wyjmowanie ręki i wyrzucanie kaszki, na smarowanie blatu. na wsmarowywanie kaszki w dłonie, na polerowanie krzesełka, na drapanie sie pogłowie...

ale najważniejsze, że jest radość i poznanie nowych konsystencji...


oj było mokro... mokro i brudno...
a potem nie pozostało już nic innego jak tylko zabrać się za mokrą robotę w wannie, ale to już zupełnie inna historia... bez aparatu :)


a Wy co myślicie o metodzie BLW?


czwartek, 3 kwietnia 2014

Filcowy mobil nad łózeczko

Pierwsza zabawka dla Córeczki... Robiłam ją jeszcze w ciąży.
Doskonale sprawdziła się do wyciszania przed snem, gdy Hania zaczęła już widzieć kolory i interesowało ją wszystko wokół.

Był też czas, że absolutnie absorbowała jej uwagę. Każdego dnia na nowo. Całkowicie.

Ot taki mobil. Ptaszki i domek. Przyczepione do chmurki.

niedziela, 23 marca 2014

Pierwsze koty za płoty...




no. w końcu się zebrałam i założyłam bloga...

czym jest zielony domek?
W zielonym domku są moje małe radości, pomysły na zabawy z Córą, własnoręcznie robione skarby, coś z pyszności też może wpadnie... 
taki mój przytulny zielony domek...

Się zobaczy... co też wyjdzie z zielonego domku
a tymczasem: bardzo bardzo serdecznie witam wszystkich tu zaglądających i polecam się na przyszłość!